W Polsce, za obecnych rządów, istnieje przyzwolenie na antysemityzm, takie swoiste przymykanie oka. Jeżeli przez ulice Warszawy przechodzą marsze pod flagą Falangi, a rząd mówi, że to maszerują „polscy patrioci”, to każdemu, kto wie, czym przed wojną było ONR, musi cierpnąć skóra na plecach – mówi nam Maciej Kozłowski, dyplomata, były ambasador w Izraelu. Pytamy o kryzys w stosunkach Polski z Izraelem, jego genezę, możliwe dalsze scenariusze i trudne relacje między oboma krajami. – Pamięć stosunków polsko-żydowskich jest obciążona bardzo długą historią antysemityzmu, który nie był polskim wynalazkiem, bo istniał na całym świecie, bardzo silny był również w Ameryce, gdzie przetrwał znacznie dłużej niż w Europie, bo jeszcze w latach 50. na niektórych uniwersytetach był numerus clausus – mówi ambasador Kozłowski. Ale dodaje: – Dopóki nie staniemy w prawdzie i nie powiemy, jak było – że byli bohaterzy, ale przeważająca część społeczeństwa była obojętna – nie możemy mówić o poprawnych relacjach z Izraelem. W tym, że ludzie martwili się o siebie i swoje rodziny, nie ma nic złego. Ale też byli tacy, którzy Żydów wydawali.